piątek, 20 lipca 2012

Podleszczaki z Kanału Odyniec z trupem w worku

W piątek musiałem jechać do Szczecina pozałatwiać pewne sprawy. Między innymi ze sklepu Centrum Wędkarskie Nemo odebrałem zamówionego jokersa i ochotkę haczykową. Dokupiłem przy okazji zanęty Zbyszka Milewskiego i Pastocino Sensasa, ulubiony dodatek na szczecińskie ryby. Wracając do Goleniowa zajechałem na Kanał Odyniec, który znajduje się w pobliżu tak zwanej Autostrady Poznańskiej. Na łowisku tym od kilku już sezonów odbywa się jedna z dwóch tur Mistrzostw Okręgu Szczecińskiego w spławiku. Druga tura zwykle rozgrywa się na Wyspie Puckiej, na której obecnie rozpoczęła się modernizacja brzegu i wałów przeciwpowodziowych. Po ich wyrównaniu,  jest nadzieja, że te świetne łowisko zyska  możliwość organizowania bardziej prestiżowych  zawodów wędkarskich, daj Boże! z Grand Prix Polski wyłącznie.



W kanale występuje niewielki, prawie zerowy uciąg, jednak łowisko jest dość głębokie, z dość twardym dnem, dlatego do zrobienia dywanu z jokersa użyłem oprócz ziemi  "De some", "Glinę wiążącą lekką".
 



Jak już wspomniałem, kupiłem zanęty zawodnicze Zbyszka Milewskiego z serii Platinum: "Płoć Duża" i "Grand Prix". Zależało mi, aby przetestować je na tym zawodniczym podwórku. "Grand Prix" to mało klejąca, drobna zanęta o łagodnym aromacie wanilii, stanowi  idealną bazę zawodniczą. Z kolei "Płoć Duża" to zanęta średnio-ziarnista, o dużej zawartości grubo mielonej konopi i kolendry, które nadają jej bardzo atrakcyjny aromat i smak. Użyłem takiej mieszanki gdyż nastawiłem się głównie na płocie. Aby nieco podrasować mieszankę, okrasiłem ją niewielką ilością mocno sycącego, ale też dobrze wabiącego ryby Pastocino Sensasa.
Z ziem ostatecznie użyłem trochę innego zestawienia niż widoczne na zdjęciu. Zastąpiłem "Ziemię Extra" paczkę "De Some". Dodatek 0,5 opakowania "Glinki Extra" miał zapewnić zanęcie odpowiednie smużenie. Ziemię de some użyłem w zastępstwie "Argilli", której zapasy niestety już mi się skończyły.
Oczywiście zarówno ziemie jak i lekko niedomoczoną zanętę dobrze przesiałem na drobnym sicie i całość połączyłem. Następnie postopniowałem to po zrobieniu kilku kolejnych kul ilością robactwa i klejem.



Wyżej gotowa ziemia z jokersem. Niżej,  postopniowana robactwem i klejem ziemia z zanętą.



Oprócz topu do kubeczka zanętowego, rozwinąłem 2 topy 4 el. z zestawami 1.5 (typu baci dick) i 2 gr. Na żyłce głównej 0,10 mm z przyponem 0.08 i haczykami nr 18.



 Szczerze to pierwsza godzinę dość mocno się "motałem". Podana zanęta z ręki, w dodatku dość mocno pracująca rozproszyła rybę, którą musiałem zbierać po całym łowisku. Nie mogłem się też zorientować, w którą stronę ciągnie woda. Wyglądało na to, że górą mocny wiatr pchał ją w lewo, a dołem ciągnęła w prawo. W tej sytuacji postanowiłem domoczyć mieszankę i podawać ją wyłącznie z kubka. Później wstawiałem tylko precyzyjnie zestaw w sam środek kul, co poskutkowało regularnymi braniami o dziwo nie płoci a w większości niewielkich podleszczaków, które szybko zrobiły przyzwoitą wagę. 




W miedzy czasie łowienia, miałem też wizytę Policji. Jednak nie była to standardowa  kontrola karty wędkarskiej. Panowie wypytywali, czy nie byłem przypadkiem na tym łowisku w zeszły piątek 13. 07. 2012 r. Okazało się, że w ten feralny dzień, całkiem niedaleko miejsca gdzie łowiłem, jakiś wędkarz zauważył worek, w którym znajdowały się rozczłonkowane zwłoki kobiety!!! Jak panowie z policji pojechali, to przyznam, że zrobiło mi się trochę nieswojo (: Tym bardziej, że nad wodą nie było prawie nikogo. Tak czy inaczej skoro piszę tę relację to chyba przeżyłem?! Jak mawiał Kartezjusz: "Cogito ergo sum" (Myślę, więc jestem).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz