niedziela, 5 sierpnia 2012

Tkwienie w korku i osy na dobitkę!

Czyż to nie ironia losu kiedy wreszcie znajdujesz trochę wolnego czasu przeznaczonego na ryby a w drodze na łowisko ładujesz się w gigantyczny korek, w którym tkwisz ponad 1 h a gdy w końcu już dojedziesz, na miejscu, na tak zwane dzień dobry, wita cię ok 30 ciekawskich w**********ch os, które nie tylko nie dadzą ci zrobić należytej mieszanki zanętowej ale i z trudem pozwolą ci na rozstawienie stanowiska?! W takim oto klimacie spędziłem sobotnie, niestety tylko późne popołudnie, podczas którego rzekomo miałem się zrelaksować?!



Tak czy inaczej nieustannie odganiając się od żółto-czarnych owadów, jakoś udało się rozłożyć stanowisko i ulepić kule z rozmrożonej zanęty, wcześniej przeznaczonej na karpie, mającej w swoim składzie nawet duże kawałki pelletu z halibuta, ziarna kukurydzy i sporo mrożonego robaka. Do niej dodałem kolejną, sądząc po wyglądzie raczej rzeczną mieszankę z następną porcją robaka. Wszystko to dlatego, że postanowiłem zrobić porządek w zamrażalniku i zwolnić go pod rodzinne zapiekanki i inne specjały. Do tego dodałem ćwiartkę jokersa. Ryby nawet jeszcze nie wiedziały jak spora uczta czeka je na kolację. Owady jedynie pozwoliły mi na ulepienie trzech konsystencji kul postopniowanych liantem a collerem. A muszę napisać, że  zamierzałem użyć mieszanki złożonej z zanęt Zbyszka Milewskiego z serii Platinum: Rzeka i Leszcz Duży. Do tego miało pójść z 4 kg świeżo dostarczonej gliny rzecznej Górka z dodatkiem równie świeżutkiej wiążącej ciężkiej, argilli i joka. Wyszło jak wyszło, dlatego merytorycznej korzyści z tego łowienia było niewiele. A dodam jeszcze, że choć z zasady nie używam zapachów, mieszanka przez mrożenie była tak wyjałowiona, że doprawiłem ją 0,5 paczki karmelem MVDE.

Łowisko, rzeka Regalica w miejscowości Łubnica, wybrałem z  czystego sentymentu. To właśnie tam jeszcze przed rokiem 2000 zobaczyłem po raz pierwszy w życiu zawodników łowiących na tyczkę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy jeszcze w okręgu szczecińskim z wieloma sukcesami łowił Krzysiu Nowaczyk, który gdzieś przeprowadził się w okolice Krakowa i występował w GPP w Trianie, a w czołówce okręgu dominował Edmund Ziomek, znany na całą Polskę w starszym pokoleniu zawodnik a przede wszystkim świetny  uklejowiec.




Uciąg w łowisku był niewielki i choć głębokość była ok 3 m, to postanowiłem łowić lekkim 1 gr spławikiem kanałowym. Zestaw przegruntowałem nieco poniżej śruciny sygnalizacyjnej z resztą śrucin rozłożonych jak przy łowieniu płoci. Przypon krótki 22 cm z hakiem nr 16.
Ryba, mieszanka średniego, małego krąpia i płoci, od razu ustawiła się ok 1 m od kul, która brała przy każdym szybszym przepuszczeniu zestawu. łowiłem tak przez jakiś czas z niepokojem spoglądając na burzowe chmury w oddali, które na szczęście wiatr przegonił w inne rejony. Później postanowiłem zapolować na leszcza i przytrzymywałem mocno zestaw. Regularne brania od razu ustały. Widać było jak tego dnia rybie wyraźnie pasowała szybciej przemieszczająca się przynęta. Leszcza, takiego na 800 pkt złowiłem dopiero po wyjechaniu kubkiem z doprawionej większą ilością joka zanęty z gliną. Po tej rybie brania stały się wyraźnie słabsze, nawet te z szybszym pływaniem. Okazało się, że donęcanie nie było wskazane. Istnieje też opcja, że w zanęcie zakręciły się leszcze, które nie chciały podnosić przynęty. Pewne symptomy typu puste brania mogły na to wskazywać. Trzecia wersja to przenęcenie (kubków było ok 6). Im bliżej wieczoru tym  mniej os zaglądało do kuwety i podczas klasycznego splątania zestawu postanowiłem zakończyć łowienie. Zaraz po mnie stanowisko zajęli tak zwani grunciarze polujący chyba na sumy. Tak sądzę, bo na hak założyli coś co przypominało wątróbkę. Po spakowaniu, posiedziałem z nimi jako kibic i nie doczekawszy się rzecznego potwora pojechałem do domu. Na szczęście było już na tyle późno, że wszystkie korki na drogach były rozładowane i po 0,4 h stałem pod cieplutkim prysznicem :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz