niedziela, 24 czerwca 2012

Wieczorne płocie i walka z drobnicą w Nowogardzie

W czasie gdy Hiszpania i Francja odliczały minuty do ćwierćfinałowego meczu EURO 2012, ja jechałem w stronę Nowogardu, gdzie znajduje się moje ulubione jezioro do metody odległościowej. Jednak tym razem postanowiłem łowić tam tyczką ze ściśle określona taktyką nęcenia. Ze wspomnianej odległościówki, na 30-40 m od brzegu,  przeważnie udawało mi się dobrać do większych ryb. Zwykle były to spore 150-300 gr. płocie lub 200-300 gr. leszczyki. To składało się na spory wynik w siatce podczas 3-4 godzinnego połowu. Szczerze, to nie wiedziałem do końca czego mogę się spodziewać spod tyczki. Po przybyciu na miejsce, przygotowałem zanętę i ziemie. Wiedziałem, że w tym miejscu gdzie będę łowił jest dość płytko (ok 1m) i że dno jest twarde. Dlatego wziąłem ze sobą kilka rodzajów glin i ziem. 2 kg ziemi De Somme z 1 kg Argilli produkcji Górk-Gliny przesiałem na drobnym sicie i dodałem do niej 100 gr jokersa. Ta ziemia miała za zadanie po uderzeniu o wodę rozpaść się i utworzyć ok 1m, nazwijmy to stół zanętowy. Glina De Somme połączona z Argillą praktycznie od razu rozkłada się na dnie a wpływające w nią ryby powodują, że wydaje ona lubiany przez ryby charakterystyczny obłoczek. Niewielka ilość jokersa miała zainteresować tylko ryby lecz ich nie nakarmić. Ziemię tą miałem zamiar podać z ręki. Następnej ziemi jakiej użyłem, to 2kg gliny "Wiążącej lekkiej" tej samej produkcji. Jest ona koloru czarnego, dość dobrze klei. Do niej dodałem 1 kg Argilli i gotową oraz przetartą przez drobne sito glinę połączyłem z 0,5 kg zanęty Zbyszka Milewskiego z serii Platinum "Jezioro" i 0,5 kg zanęty tej samej serii "Płoć Duża". Zanętę namoczyłem tak aby pozostała niedomoczona. W żargonie wyczynowym mówi się, że jest ona wtedy "puszysta". Z kolei przeciwieństwem puszystej będzie "tęga". Zanętę po przetarciu dodałem do gliny wiążącej i całość jeszcze raz przetarłem na średnim sicie. Do tej mieszanki dodałem wpierw 0,2 litra jokersa oraz odrobinę pinki zanętowej i ulepiłem 3 wielkości mandarynki kulki. Następnie dodałem garstkę kleju Lianta a Collera, dorzuciłem 0,1 litra jokersa i ulepiłem 3 następne podobnej wielkości kulki. Zabieg ten powtórzyłem jeszcze raz dodając kleju i jokersa. W ten sposób przygotowałem ryba główne danie, które miało za zadanie bardziej je zainteresować i co najważniejsze nie nakarmić, ale utrzymać w łowisku w centralnym miejscu. Aby to osiągnąć musiałem to podać kubeczkiem zanętowym. Podsumowując do sporządzenia wyżej wymienionych mieszanek użyłem:

  • 2 kg ziemi De Some (Górek-Gliny)
  • 1 kg ziemi Argilla (Górek Gliny)
  • 0,1 litra jokersa    



  • 2 kg :Glina wiąząca lekka" (górek-Gliny)
  • 1 kg ziemi Argilla (Górek Gliny
  • 0,5 kg zanęty "Płoć Duża" z serii Platinum (produkcja Zbigniew Milewski)
  • 0,5 kg zanęty "Jezioro" z serii Platinum (produkcja Zbigniew Milewski)
  • 0,4 litra jokersa
  • ok. 100 gr kleju Liant a Coller
  • 50 gr pinki zanetowej
  • 150 gr gotowanych ziaren konopi (do strzelania z procy)




Z braku czasu (wieczór) rozłożyłem tylko 1 top uzbrojony w amortyzator 1mm. Amortyzator był stanowczo za gruby. Powinien być 0,6-0,8 mm. Wtedy zapewnia nam niemalże zerową ilość spiętych ryb. Zamontowany był na 2 el. Do niego dowiązałem zestaw na żyłce głównej 0,10 mm ze spławikiem 0,8 gr typu "Bacci Dik" z długą antenką, doskonale sprawdzający się na fali i pokazujący brania "wystawiane", to znaczy do góry.


 Do żyłki głównej dowiązałem 22 cm przypon 0,08 mm z haczykiem nr 18. Zestaw wygruntowałem na styku dna i haczyka. I tu pojawił się problem. gdyż podczas gruntowania okazało się, że dno jest zasłane sporą warstwą roślinności. W tej sytuacji postanowiłem poświęcić więcej czasu na gruntowanie i znaleźć kawałek czystego dna. Robi się to w ten sposób, że zestaw z doczepionym gruntomierzem do haczyka przesuwa się po dnie na ukos. Raz w lewą, raz w prawą. Jeżeli gruntomierz swobodnie przesuwa się po dnie to znak, że znaleźliśmy przestrzeń wolną od roślin. Po kilku minutach na lewo pod kątem 45 ' do linii brzegowej na odległości 10,5 m od brzegu znalazłem całkiem spory czysty blat. Po wygruntowaniu zanęta wylądowała w łowisku. Wpierw ta z ręki, potem ta z kubeczka. Przyznam, że w tym Nowogardzie wyglądałem z tym sprzętem jak jakis kosmita. Co chwila ktoś podchodził i pytał co to za wędka. Dostałem nawet komplement od miejscowego wędkarza : "Fajna bolonka" :)

Pierwsze ryby obnażyły błędy w nęceniu a raczej nieznajomość tego co te łowisko oferuje tak blisko brzegu. Zanęta Płoć Duża, pełna składników pracujących w dodatku półsucha z gliną lekką wiążącą to prawdziwa "bomba pracująca". Ściąga momentalnie ryby, z których pierwsza w łowisku melduje się drobnica. Tak było w tym wypadku. W łowisku pierwsze weszły niewielkie, 10-12 cm krasnopióry. W tej sytuacji zastanowiłem się co zrobić aby jakoś wyselekcjonować grubszą rybę. Postanowiłem trochę przeczekać aż zanęta trochę "siądzie" to znaczy dostanie wody i lekko przygaśnie. Dlatego pierwszą godzinę łowiłem wszystko co się zawiesiło na haku szybkościowo. W drugiej godzinie donęciłem trzema kulkami bardziej domoczonymi i z dodatkiem gotowanych ziaren konopii. Ten dodatek uwielbiaja większe płocie. Oprócz walorów smakowych, przypomina on na dnie maleńkie ślimaczki, którymi te ryby się żywią. Płocie też dobrze reagują gdy strzela się nimi z procy. Są wtedy wyraźnie pobudzone i chętne do brania. Skutek był natychmiastowy. W łowisku zaczęły wchodzić większe  (15-20 cm płocie) osobniki. Zauważyłem, że płocie upodobały sobie robaki koloru czerwonego, dlatego tylko te nakładałem na haczyk. Brania były bardzo regularne. Oczywiście co jakiś czas uwiesiła się jakaś krasnopióra, jednak procentowo było to jak posiadanie piłki przez Hiszpanów w stosunku do innych drużyn na korzyść tych większych.  Gdy brania wyraźnie słabły, donęcałem 1 kulką tak domoczonej zanęty. Co jakiś czas dostrzeliwałem też konopią w obręb spławika. Skutek to ok 4 kg ryb. Zaznaczę, że wszystkie mniejsze krasnopióry lądowały nie do siatki a do wody. A było ich pewno na 1 kg wagi.

Dla mnie te łowienie skończyło się ewidentnym sukcesem. Nie chodzi  tu o mniejszą czy większą wagę ryb a o to, że poradziłem sobie z dwoma głównymi problemami: z gruntowaniem i zalegającą dno roślinnością oraz  z drobnicą.  W sytuacji zawodów wędkarskich te dwie przeszkody, mimo najwspanialszej i najdroższej mieszanki wykluczyło by nas całkowicie z czołówki. Ten przykład obrazuje jak ważny jest trening przed zawodami lub bardzo dobra znajomość łowiska w każdej strefie od linii brzegowej.
Na koniec - wracając w radio usłyszałem wynik meczu Hiszpania-Francja. Nie zaskoczył mnie. Powtórkę oglądnąłem sobie jeszcze tego dnia o północy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz