niedziela, 24 czerwca 2012

Wieczorne płocie i walka z drobnicą w Nowogardzie

W czasie gdy Hiszpania i Francja odliczały minuty do ćwierćfinałowego meczu EURO 2012, ja jechałem w stronę Nowogardu, gdzie znajduje się moje ulubione jezioro do metody odległościowej. Jednak tym razem postanowiłem łowić tam tyczką ze ściśle określona taktyką nęcenia. Ze wspomnianej odległościówki, na 30-40 m od brzegu,  przeważnie udawało mi się dobrać do większych ryb. Zwykle były to spore 150-300 gr. płocie lub 200-300 gr. leszczyki. To składało się na spory wynik w siatce podczas 3-4 godzinnego połowu. Szczerze, to nie wiedziałem do końca czego mogę się spodziewać spod tyczki. Po przybyciu na miejsce, przygotowałem zanętę i ziemie. Wiedziałem, że w tym miejscu gdzie będę łowił jest dość płytko (ok 1m) i że dno jest twarde. Dlatego wziąłem ze sobą kilka rodzajów glin i ziem. 2 kg ziemi De Somme z 1 kg Argilli produkcji Górk-Gliny przesiałem na drobnym sicie i dodałem do niej 100 gr jokersa. Ta ziemia miała za zadanie po uderzeniu o wodę rozpaść się i utworzyć ok 1m, nazwijmy to stół zanętowy. Glina De Somme połączona z Argillą praktycznie od razu rozkłada się na dnie a wpływające w nią ryby powodują, że wydaje ona lubiany przez ryby charakterystyczny obłoczek. Niewielka ilość jokersa miała zainteresować tylko ryby lecz ich nie nakarmić. Ziemię tą miałem zamiar podać z ręki. Następnej ziemi jakiej użyłem, to 2kg gliny "Wiążącej lekkiej" tej samej produkcji. Jest ona koloru czarnego, dość dobrze klei. Do niej dodałem 1 kg Argilli i gotową oraz przetartą przez drobne sito glinę połączyłem z 0,5 kg zanęty Zbyszka Milewskiego z serii Platinum "Jezioro" i 0,5 kg zanęty tej samej serii "Płoć Duża". Zanętę namoczyłem tak aby pozostała niedomoczona. W żargonie wyczynowym mówi się, że jest ona wtedy "puszysta". Z kolei przeciwieństwem puszystej będzie "tęga". Zanętę po przetarciu dodałem do gliny wiążącej i całość jeszcze raz przetarłem na średnim sicie. Do tej mieszanki dodałem wpierw 0,2 litra jokersa oraz odrobinę pinki zanętowej i ulepiłem 3 wielkości mandarynki kulki. Następnie dodałem garstkę kleju Lianta a Collera, dorzuciłem 0,1 litra jokersa i ulepiłem 3 następne podobnej wielkości kulki. Zabieg ten powtórzyłem jeszcze raz dodając kleju i jokersa. W ten sposób przygotowałem ryba główne danie, które miało za zadanie bardziej je zainteresować i co najważniejsze nie nakarmić, ale utrzymać w łowisku w centralnym miejscu. Aby to osiągnąć musiałem to podać kubeczkiem zanętowym. Podsumowując do sporządzenia wyżej wymienionych mieszanek użyłem:

  • 2 kg ziemi De Some (Górek-Gliny)
  • 1 kg ziemi Argilla (Górek Gliny)
  • 0,1 litra jokersa    



  • 2 kg :Glina wiąząca lekka" (górek-Gliny)
  • 1 kg ziemi Argilla (Górek Gliny
  • 0,5 kg zanęty "Płoć Duża" z serii Platinum (produkcja Zbigniew Milewski)
  • 0,5 kg zanęty "Jezioro" z serii Platinum (produkcja Zbigniew Milewski)
  • 0,4 litra jokersa
  • ok. 100 gr kleju Liant a Coller
  • 50 gr pinki zanetowej
  • 150 gr gotowanych ziaren konopi (do strzelania z procy)




Z braku czasu (wieczór) rozłożyłem tylko 1 top uzbrojony w amortyzator 1mm. Amortyzator był stanowczo za gruby. Powinien być 0,6-0,8 mm. Wtedy zapewnia nam niemalże zerową ilość spiętych ryb. Zamontowany był na 2 el. Do niego dowiązałem zestaw na żyłce głównej 0,10 mm ze spławikiem 0,8 gr typu "Bacci Dik" z długą antenką, doskonale sprawdzający się na fali i pokazujący brania "wystawiane", to znaczy do góry.


 Do żyłki głównej dowiązałem 22 cm przypon 0,08 mm z haczykiem nr 18. Zestaw wygruntowałem na styku dna i haczyka. I tu pojawił się problem. gdyż podczas gruntowania okazało się, że dno jest zasłane sporą warstwą roślinności. W tej sytuacji postanowiłem poświęcić więcej czasu na gruntowanie i znaleźć kawałek czystego dna. Robi się to w ten sposób, że zestaw z doczepionym gruntomierzem do haczyka przesuwa się po dnie na ukos. Raz w lewą, raz w prawą. Jeżeli gruntomierz swobodnie przesuwa się po dnie to znak, że znaleźliśmy przestrzeń wolną od roślin. Po kilku minutach na lewo pod kątem 45 ' do linii brzegowej na odległości 10,5 m od brzegu znalazłem całkiem spory czysty blat. Po wygruntowaniu zanęta wylądowała w łowisku. Wpierw ta z ręki, potem ta z kubeczka. Przyznam, że w tym Nowogardzie wyglądałem z tym sprzętem jak jakis kosmita. Co chwila ktoś podchodził i pytał co to za wędka. Dostałem nawet komplement od miejscowego wędkarza : "Fajna bolonka" :)

Pierwsze ryby obnażyły błędy w nęceniu a raczej nieznajomość tego co te łowisko oferuje tak blisko brzegu. Zanęta Płoć Duża, pełna składników pracujących w dodatku półsucha z gliną lekką wiążącą to prawdziwa "bomba pracująca". Ściąga momentalnie ryby, z których pierwsza w łowisku melduje się drobnica. Tak było w tym wypadku. W łowisku pierwsze weszły niewielkie, 10-12 cm krasnopióry. W tej sytuacji zastanowiłem się co zrobić aby jakoś wyselekcjonować grubszą rybę. Postanowiłem trochę przeczekać aż zanęta trochę "siądzie" to znaczy dostanie wody i lekko przygaśnie. Dlatego pierwszą godzinę łowiłem wszystko co się zawiesiło na haku szybkościowo. W drugiej godzinie donęciłem trzema kulkami bardziej domoczonymi i z dodatkiem gotowanych ziaren konopii. Ten dodatek uwielbiaja większe płocie. Oprócz walorów smakowych, przypomina on na dnie maleńkie ślimaczki, którymi te ryby się żywią. Płocie też dobrze reagują gdy strzela się nimi z procy. Są wtedy wyraźnie pobudzone i chętne do brania. Skutek był natychmiastowy. W łowisku zaczęły wchodzić większe  (15-20 cm płocie) osobniki. Zauważyłem, że płocie upodobały sobie robaki koloru czerwonego, dlatego tylko te nakładałem na haczyk. Brania były bardzo regularne. Oczywiście co jakiś czas uwiesiła się jakaś krasnopióra, jednak procentowo było to jak posiadanie piłki przez Hiszpanów w stosunku do innych drużyn na korzyść tych większych.  Gdy brania wyraźnie słabły, donęcałem 1 kulką tak domoczonej zanęty. Co jakiś czas dostrzeliwałem też konopią w obręb spławika. Skutek to ok 4 kg ryb. Zaznaczę, że wszystkie mniejsze krasnopióry lądowały nie do siatki a do wody. A było ich pewno na 1 kg wagi.

Dla mnie te łowienie skończyło się ewidentnym sukcesem. Nie chodzi  tu o mniejszą czy większą wagę ryb a o to, że poradziłem sobie z dwoma głównymi problemami: z gruntowaniem i zalegającą dno roślinnością oraz  z drobnicą.  W sytuacji zawodów wędkarskich te dwie przeszkody, mimo najwspanialszej i najdroższej mieszanki wykluczyło by nas całkowicie z czołówki. Ten przykład obrazuje jak ważny jest trening przed zawodami lub bardzo dobra znajomość łowiska w każdej strefie od linii brzegowej.
Na koniec - wracając w radio usłyszałem wynik meczu Hiszpania-Francja. Nie zaskoczył mnie. Powtórkę oglądnąłem sobie jeszcze tego dnia o północy.

sobota, 16 czerwca 2012

Nic się nie stało...Polacy nic się nie stało!

 Nic się nie stało...Polacy nic się nie stało! I znowu się zacznie.... Nie udało się! Trudno. 
Było jednak warto odpuścić sobie przynajmniej pierwszą połowę meczu i zostać na jaziowym łowisku. Może przez to zdystansowałem się emocjonalnie od tej histerii  i nie jest mi tak żal.
Nad rzeką byłem ok 17-stej. Ledwo namoczyłem zanętę odwiedziła mnie Goleniowska Straż Miejska. Spokojnie! Nie była to wizyta kontrolna. Po prostu zatrzymali się chłopaki nad wodą. Co się dziwić, też wędkarze. Wraz ze strażnikami zawitał deszcz. Na szczęście nie zbyt mocny i udało się w godzinę przygotować stanowisko i przyrządzić mieszankę zanętową. Poniżej zdjęcie składników. Zapomniałem rozmrozić robaka. W takim wypadku jedyną radą jest wrzucenie go do wiaderka z wodą i przecedzenia na drobnym sicie.




W garnku widoczna sparzona kukurydza. Wcześniej zmieliłem ją dość grubo w starym młynku do kawy. Jest to doskonały dodatek na większe ryby a przy tym banalnie tani. Kilogram ziarna kukurydzy kosztował mnie 2,60 pln. a tu zużyłem ok 300 gr. W handlu, w sklepach wędkarskich widnieje pod nazwą "gres kukurydziany" lub "makuch kukurydziany" i kosztuje znacznie drożej. Jeżeli dodamy, że glina była za darmo, bo kopana to jedyny koszt mieszanki wynikł z robaków, fluo i zanety. Przy czym ta zanęta w op. 3 kg kosztuje śmieszne 13 pln. Na łowienie poszło połowę. Wracając do mielonej kukurydzy, mała rada. Zanim dodamy wody do zanęty pomieszajmy na sucho z takim namoczonym gresem. Może się okazać, że ta ilość wilgoci wystarczy aby namoczyć zanętę. Po sporządzeniu mieszanki podzieliłem ją tak jak opisałem w poprzednim poście i ulepiłem kule. Już samo spojrzenie na gotowe kule uwidacznia, że zrobione są z różnych konsystencji.


.



Pozostała zanęta w różnych konsystencjach i z różną zawartością kleju, wody i robaka stała w pobliżu w celu wykorzystania do donęcania. Nie widziałem jeszcze wtedy, że wraz z początkiem donęcania kończyć się będą brania. Jeszcze po pierwszym wyjeździe z kubeczka miałem jakieś brania. Po następnym już zupełnie ustały! Dosłownie jak by ręką odciął. Dla mnie jest to nauczka aby wtedy kiedy w łowisku jest zaledwie 80 cm wody uważać z donęcaniem. 







Tak czy inaczej kilka rybek udało się złowić. Było jeszcze sporo niewymiarowych jazi, które od razu wracały do wody. Było też sporo spiętych ryb w tym jedna na prawdę duża. Zeszła z 12 haka z grubego drutu! Przywaliła tak, że mało mi tyczka nie wyleciała z rąk. Myślę, że była albo podhaczona lub nie zapięta o wargę. Sposób brania wskazywał na dużego klenia. Tak więc emocji nie zabrakło. Licząc niewymiarowe i spięte razem było ok 20 ryb. Na zawodach gdyby sędzia dopuścił łowienie każdej ryby, byłby całkiem dobry wynik do wagi.  Poniżej to co mieściło się w wymiarze: 3 jazie, 1 płotka i 1 jelec. Największy jaź miał ok 0,6 kg. Ryby leżą w 40 l kotle!





Po takim popołudniu bezcennym jest wziąć swoją zdobycz w rękę, zrobić jej zdjęcie i zwrócić wolność. Tak przy okazji - wszystkie łowione przeze mnie ryby wracają na wolność. Chyba, że któraś nie przeżyje. Wtedy, nie mam wyboru i zabieram ją do domu, jednak zdarza się to niezmiernie rzadko gdyż używam cztero-metrowej obszernej siatki, w której ryby doskonale przechowują się do sesji.





Proszę popatrzeć jaka to przepiękna ryba! Obok klenia jaź to prawdziwy  król polskich rzek






Podsumowując:
Podobnie jak w piłce. Nie wykorzystane okazje mszczą się i przekładają się na ogólny wynik. Gdybym wyjął wszystkie ryby.....gdyby! Gdybym nie donęcił...gdybym! Jest to kolejna lekcja na przyszłość. Teraz tylko zapamiętać i wyciągnąć wnioski.

piątek, 15 czerwca 2012

Jaź w popołudnie polsko-czeskie

 Nikt z czytelników nie odpowiedział na mój apel i nie podpowiedział opcji wyprawy (ktoś to w ogóle czyta?), więc zdecydowałem sam, że w sobotnie polsko-czeskie popołudnie zapoluję na rzecznego jazia i klenia z tyczki. Na naprawdę grubego zwierza można się zasadzić na Odrze w miejscowości Krajnik. Pływają tam sztuki przekraczające grubo 2 kg, a przy okazji można trafić sporego leszcza. Jednak to zbyt daleko, sobota w pracy, więc brak czasu, dlatego trzeba się zadowolić goleniowskimi średniakami z Iny. Choć kto wie? Dwa lata temu w pełni sezonu trafił mi się tam całkiem przyzwoity jaź,  bo 1,6 kg. Nie dostałem jokersa więc celem będzie tylko i wyłącznie jaź lub kleń. Z tego powodu muszę lekko zmodyfikować sposób nęcenia typowo pod te gatunki ryb. Mój kolega „Astor” z portalu Matchfishing.pl, twierdzi  i tu się z nim zgodzę, że grube ryby mają w nosie jokersa. Interesuje ich tylko i wyłącznie gruby barwiony robal, a ja dodam że jazie również gustują w pocięte czerwone robaki, czyli tak zwane gnojaki.

Na sobotę uszykuję zestaw, który będzie się składał z:


·    8kg gliny rzecznej (własnoręcznie kopanej)
·    2 kg gliny Argille produkcji Górek-Gliny
·    1.5 kg zanęty Lorpio "Sweet almond"
·    300 gram grubego pieczywa fluo Mundiala
·    300 gram grubo zmielonej i podgotowanej kukurydzy
·    0,7 litra mrożonego barwionego białego robaka
·    200 gram kleju mineralnego typu bentonit



Teraz jak to przygotuje i podam w łowisko?
Glinę rzeczną pomieszaną z Argillą, przetrę na jak najdrobniejszym sicie wędkarskim. Tu pomocne będzie duże sito o oczkach 2-3 mm i przecieranie nie na wiadrze 17 l tylko na  40 l kotle. Można na mniejszym, ale będzie to wtedy znacznie trudniejsze zadanie. Zanętę domoczę optymalnie a nawet leciutko przemoczę. Połączę to z całą przetartą gliną oraz z grubo mieloną gotowaną kukurydzą. Wszystko to 1 raz przetrę na grubym 7mm sicie. W zabiegu tym zależeć mi będzie nie na napowietrzeniu mieszanki a na jej ujendnoliceniu i pozbycie się niepotrzebnych grudek powstających z połączenia zanęty, gliny i mielonej kukurydzy. Pieczywo fluo i barwione robaki dodam w dalszej kolejności.

Całość podzielę na 3 części:

1. Do pierwszej części dodam odrobinę pieczywo fluo lecz nie dodam ani jednego robaka i ulepię z niej kilka  niezbyt mocno ściśniętych  kul zanęty. Ne dodam też do niej również kleju i wody. Pierwsza część jak łatwo się domyślić, ma za zadanie szybko rozłożyć się w łowisku, utworzyć dywan zanętowy i zaprosić ryby do stoły. Zanęta ta nie może być zbyt syta i bogata w dodatki, które mogłyby zatrzymać przy niej ryby.  Gdybym dodał do niej robaki, ryzykowałbym że zbytnio rozproszy mi rybę i będę je musiał później zbierać po całym łowisku. Zależy mi aby ryby albo podeszły do samych kul albo ustawiły się w jednym miejscu na rozmyciu. W wypadku klenia podchodzi on do samych kul a jaź zwykle stoi na rozmyciu i wyłapuje wymywające się duże frakcje zanęty i robaki.
2. Do drugiej części dodam już więcej pieczywa fluo, ok 0,3 l robaka i pojawi się klej. Z tej części ulepię kilka kul ręką suchą i kilka ręką mokrą, np. zamoczoną na chwilę w wiaderku z wodą. Ulepienie kul ręką mokrą sprawi, że ta rozmyje się znacznie później niż ta ręką suchą. Cała ta druga część zanęty ma za zadanie rozmyć się w drugiej kolejności i pracować ok 60 minut i już nęcić konkretne ryby.
3. Do trzeciej części dodam resztę pieczywa fluo, robaków i klej. Z tym, że w ściśle określonej kolejności. Im więcej kleju tym więcej robactwa. Ta ostatnia część ma za zadanie pracować w drugiej i trzeciej godzinie, jednym słowem gdyby to była sytuacja zawodów, najpóźniej.
Pierwsza i druga część zanęty zostanie podana z ręki. Trzecia z kubka zanętowego aby maksymalnie skoncentrować najbardziej atrakcyjną dla ryb mieszankę.

Jak donęcać?

Donęcanie nie jest rzeczą prostą a na pewno jedną z najważniejszych czynności podczas łowienia. Wszystko zależy od kilku czynników: rodzaju dna (płaski czy pofałdowane), uciągu oraz jak zareagują ryby. Jeżeli ryby wejdą prosto w kule i tam ochoczo żerować będę donęcać zanętą z części 2 i 3. Jeżeli staną mocno na rozmyciu z części 1 i 2. Większy uciąg zdeterminuje zanęcanie mieszanką z 2 i 3 tak samo płaskie dno. Z kolei jeżeli dno będzie mocno pofałdowane i mamy pewność, że mieszanka i robaki zatrzymają nam się w ich zagłębieniach możemy śmiało nęcić mieszanką nr 1 i 2. Zresztą pofałdowane dno może też zmienić proporcje zmieszania i podania zanęty wstępnej. Dlatego pierwszą czynnością, którą wędkarz powinien zrobić nad wodą to namoczyć wstępnie zanętę i zabrać się za gruntowanie a następnie ustalić uciąg. 
Wracając do donęcania, znam już to łowisko i wiem, że ryba tam dobrze reaguje na plusk i rzucanie niedużych, ściśniętych kulek z ręki. Zależy mi jednak na precyzji i będę je podawał z kubeczka tylko w taki sposób wyrzucał z kubka aby kulki wydały charakterystyczny plusk. Jeszcze jedno zdanie o robaku. Z moich doświadczeń wynika, że najlepsze efekty osiąga się dodając robaka albo mrożonego albo mocno schłodzonego. Mrożony musi być wpierw dobrze rozmrożony. Inaczej będzie za lekki i odprowadzi rybę z łowiska. Można też podać parzone robaki lub w postaci kastera. Cel jest taki aby nie rozbił kul zanętowych co się zdarza dodając żywego. Kastery to prawdziwy kiler,  lecz są bardzo pracochłonne w przygotowaniu a ja tym razem na to nie mam na to czasu. Można je kupić lecz nie należą do najtańszych a i jakość pozostawia wiele do życzenia.
OK. W tym momencie doszliśmy jedynie do etapu sporządzenia zanęty i zaplanowaniu taktyki nęcenia. Teraz należy pomyśleć o sprzęcie.

Sprzęt

Do precyzyjnego łowienia w rzece nie ma lepszej wędki jak nasadowa, czyli tyczka lub zestaw skrócony jak kto woli. Tak wędka pozwoli nie tylko precyzyjnie podać zanętę z kubka, ale również precyzyjnie utrzymać lub prowadzić zestaw w polu nęcenia. Gdybyśmy zastosowali pełen zestaw, czyli popularnego bata, każda próba przytrzymania zestawu kończyła by się jego wyprowadzeniem z pola nęcenia. Również czas reakcji i zacięcie byłby dłuższy. Na rzekę najlepiej jak będzie to silna tyczka karpiowa lub mocna matchowa. Karpiówka od matchowej różni się przede wszystkim rodzajem pracy. Ta pierwsza pracuje parabolicznie a druga tylko częścią szczytową. Przy większych rybach, źle dobranym amortyzatorze i nieumiejętnym holu, wędka matchowa może nie wytrzymać i zwyczajnie pęknąć. Podobnie przy wyjeżdżaniu kubkiem zanęty z ciężką gliną.  Również jest ona mało odporna na silne podmuchy wiatru. Wędka karpiowa przeciwnie. Doskonale zdaje egzamin w wyżej wymienionych warunkach. Ja będę łowił karpiówką Sensasa z serii Creazy Power 444 na długości ok 10-11m. Topy uzbroję w amortyzatory 1mm na drugim elemencie. Zestawy zrobione na żyłce głównej 0,14 mm ze spławikami typu dysk. Ja preferuje klasyczne listki Gutkiewicza. Do tego dowiążę przypon 0,10 mm z  haczykiem Maver Katana 1041 nr 16 lub 14. Gdyby mi podeszły na prawdę grube ryby, będę miał pod ręką top na big-fish, którego używam na karpie na łowiskach komercyjnych. Top pozbawiony jest szczytówki i uzbrojony w amortyzator pusty w środku Mavera 2,1 mm zakończony węzłem "ośmiorniczka". Do niego dowiążę mocniejszy zestaw na głównej 0,18 z przyponem 0,14 lub 0,12 i haczykiem nr 12 lub 10 z grubszego drutu. Ryba, która zawiśnie na takim zestawie i dostanie w przysłowiowe "dziąsło" praktycznie jest bez szans i zwykle ląduje w podbieraku. Sęk w tym, że rzeczne ryby są niezwykle ostrożne i skusić je można na cieńsze przypony i mniejsze haczyki. Wtedy ich szanse znacznie wzrastają i czasami uda jej się zerwać przypon lub po prostu się spinają. Należy więc znaleźć w sprzęcie pewien kompromis między np. wielkością haka a jego zdolnością trzymania ryby w nurcie. Tak samo z przyponem. W naszym wypadku ten kompromis to przypon 0,10mm i wspomniany model haka nr 14. Bardzo dużo zależy od techniki holu. Generalnie nie "ważymy ryby", tylko od razu cofamy wędkę na rolki. Zanim ryba ustawi się w pozycji, w której nurt odepchnie ją od brzegu, nasza szybka reakcja pozwoli że ustawi się tak że ten sam nurt dopchnie ją do brzegu gdzie jest mniejszy nurt i łatwiej ją wtedy podebrać. To ma szczególnie ważne znaczenie podczas połowu leszczy, który znakomicie ze względu na swoją budowę wykorzystuje nurt rzeki.
Na koniec podam w skrócie najważniejsze informacje dla początkujących.

W skrócie:

·    Grubego jazia lub klenia szukaj w nurcie, w rzekach.
·    Większe ryby bardziej od jokersa  pobierają grube barwione robaki, pocięte gnojaki lub kastera. Doskonała, choć bardzo droga jest też gruba ochotka haczykowa.
·    Nigdy nie klej gliny klejem spożywczym. Jest on przeznaczony wyłącznie do klejenia zanęty. Samą glinę lub połączoną z zanętą, klej wyłącznie klejem mineralnym typu coler lub bentonit.
·    Do łowienia w rzekach używaj zanęt rzecznych i ciężkich glin np. rzecznej, wiążącej z dodatkiem np. argilli.
·    W rzekach z szybszym nurtem (powyżej 10 gr) proporcje gliny do zanęty są zwykle na rzecz gliny i to znacznie. Czasami nawet 4/1. Nie musisz się więc martwić, że rzeczne łowienie zrujnuje  twój budżet. Trochę fatygi i gliny masz pod dostatkiem.
·    Rzeczne ryby typu: jaź, kleń, leszcz, krąp i płoć przepadają za pieczywem fluo. Moja rada - aby było widoczne w zanęcie, dodawaj je dopiero po przetarciu  lub wymieszaniu zanęty z gliną.
·    Glinę przecieraj na drobnym lub średnim sicie i używaj do tego rękawiczki roboczej  oraz większego, 40 l kotła. Żmudne zajęcie, jednak się opłaci!
·    Przynęty dodawaj na samym końcu. Nigdy przed przetarciem zanęty z gliną. Najlepiej tuż przed formowaniem kul.
·    Staraj się dzielić mieszankę gliny i zanęty na min 2 części i regulować ich rozmywanie klejem lub dodając wody (tu używaj zawsze  ręcznego spryskiwacza do roślin). Każde dodanie wody spowalnia pracę zanęty.
·    Ilość przynęty wzrasta proporcjonalnie do kleju.
·    Gdy ryby dobrze żerują lub dobrze reagują na plusk, donęcaj z ręki. W przeciwnym wypadku lub wtedy kiedy jest ich niewiele - z kubka!
·    Po przybyciu na łowisko wpierw: namocz wstępnie zanętę, wygruntuj łowisko i określ uciąg.
·    O rodzaju podziału gliny i zanęty oraz sposobie donęcania decydują: rodzaj dna, uciąg oraz sposób pobierania przez ryby przynęty.
·    Na rzeczne ryby dobre efekty uzyskasz dodając schłodzonego lub  rozmrożonego robaka. W takiej postaci nie rozbije on kul zanętowych.
·    Doskonałą metodą na duże rzeczne ryby to zestaw skrócony na wędce karpiowej.
·    Karpiówka od tyczki matchowej różni się przede wszystkim rodzajem pracy. Ta pierwsza pracuje parabolicznie a druga tylko częścią szczytową.
·    Do łowienia w nurcie używaj spławików typu "dysk". Mnóstwo ich na rynku.
·    Zestawy na rzeczne ryby montuj na żyłkach min 0,14mm.
·    Przypony i wielkość haczyka dobieraj do sposobu żerowania ryb. Im lepsze tym sprzęt bardziej toporny (tylko bez przesady)
·    Po zacięciu, nie "ważymy ryby", tylko od razu cofamy wędkę na rolki. Zanim ryba ustawi się w pozycji, w której nurt odepchnie ją od brzegu.


wtorek, 12 czerwca 2012

Karpie z odległościówki czy rzeczne jazie z tyczki?

Zbliża się weekend, czas więc już coś zaplanować i postawić sobie pierwszy cel. Mam do wyboru dwie opcje i proszę Was o dokonanie wyboru?:

1. Pierwsza opcja to zapolować na większego jazia z tyczki na rzece Inie. Tu mam plan, pod warunkiem, ze uda mi się załatwić jokersa, zanęcić jazia w specyficzny sposób. Obecnie na Inie jest nie wielki uciąg. Maksymalnie 6-8 gram więc planuję zastosować 2 rodzaje zanęty i położyć je w zupełnie odmienny od siebie sposób w łowisku. Pierwszą, drobną, ubogą we frakcje pracujące, niedomoczoną i wzbogaconą w śladową ilość jokersa, połączoną z gliną wiążącą i argillą wrzucę w postaci kul z ręki licząc, że utworzy  dywan zanętowy. Liczę, że nurt rozłoży ją maksymalnie na 1-2 m długości, szybko uwolni jokersa i zaprosi ryby do stołu. Na ten dywan chcę położyć tę samą zanętę, ale dociążoną gliną rzeczną oraz  pomieszaną pół na pół z typową zanętą na jazie czy duże ryby, bogatą w duże frakcje, pieczywo fluo i dużą ilością robactwa. Tę już domoczę optymalnie, lecz każdą kolejną kulę będę doklejał klejem mineralnym collerem i stosował zasadę im więcej kleju tym więcej robaków i jokersa. Wszystko to podam z kubka zanętowego aby maksymalnie skoncentrować rybę w jednym punkcie. Dlaczego właśnie tak? Dlatego, ponieważ tych jazi nie jest za dużo a i pozostałych ryb nie spodziewam się zbyt wiele. Liczę, że stopniowo uwalniające się duże i mocno sycące frakcje tej drugiej zanęty oraz wymywające się powoli robaki nie nasyci zbyt szybko gromadki jazi, które są moim celem. Zaznaczam jednak, że jazie nie są moim jedynym celem, tylko tą rybą, która w analogicznych warunkach na zawodach dałaby zawodnikowi najwięcej punktów do wagi. Stąd obecność jokersa w zanęcie, za którym jaź może nie przepada tak bardzo jak za grubym białym robakiem, ale lubią go inne rybki takie jak płocie, krąpie czy leszczyki.

Sporych rozmiarów jaź spod tyczki

2. Druga opcja to karpie z odległościówki na nowo otwartym i przepięknie położonym łowisku komercyjnym w Bolechowie obok Goleniowa. Łowisko działa od Maja i byłem tam dopiero raz. Wyjazd zakończył się sukcesem i wtedy moim celem były karpie z tyczki. Łowiłem na tyczkę uzbrojoną  w amortyzator Maver pusty w środku 2.1 mm, zamontowany na trzecim el., żyłka główna 0,20 zapięta do "ośmiorniczki", Przypon 0,16mm z hakiem Drennana nr 10. Postawiłem też drugą wędkę na grunt z typowym zestawem  włosowym.   Pod tyczkę (na 10 m 1,3 m głębokości) zanęciłem wstępnie garścią kukurydzy i grubego barwionego robaka podanego z kubka. Sukcesywnie dostrzeliwałem robakami i niewielką ilością kukurydzy z procy. Efekt to drobna płotka. Zdecydowałem się więc położyć zanętę z ziemią torfową (dno dość zamulone), tak aby rozpadła się w locie. Wszystko oczywiście z kubeczka zanętowego. Efekt - do płotek przypałętały się ukleje Z kolei na włos założyłem 2 pellety z halibuta + koszyk do metody, blokując to kukurydzą. Posłałem też kilkanaście pelletów z rury zanętowej (tak zwanej kobry) i kilka kulek zanęty z procy. Efekt- nawet piknięcia. Później zmieniłem na kukurydzę + kawałeczek kuleczki truskawkowej. Efekt - nawet piknięcia.
Przełom pod tyczkę nastąpił, kiedy przypomniałem sobie post napisany przez "sargon75" z portalu marfish.pl  o kukurydzy dipowanej w truskawce. Pierwsze wstawienie tak przyrządzonej przynęty i od razu ok 2 kg karp wyciągnął ok 10m pustego amortyzatora 2.1 mm. Później było jeszcze 4, ściemniło się i trzeba było się zwijać.
Mam przeczucie, że większe karpie oraz leszcze, które podobno w sporych rozmiarach tam występują, będzie można sięgnąć dopiero z odległościówki. Taktyki nęcenia nie mam jeszcze przemyslanej, ale skoro karpie z tyczki dobrze biorą na dipowaną truskawką kukurydzę to myślę, że jasna zanęta Gold Pro MVDE zaprawiona lekko bosterem truskawkowym powinna zdać egzamin. Zamierzam tez podać kilka kulek grubych robaków sklejonych gumą arabską. Wszystko to z procy lub z ręki a to zależy od tego co pokaże gruntowanie. Gruntować mam zamiar kulką samozaciskową lub sposobem T. Horemskiego, który stosuje na Dworach czy też w Bełchatowie. Nota bene sam temat gruntowania to osobny rozdział na co najmniej 2 nowe posty na blogu. Zanętę chcę położyć na spadku dna na większej głębokości niż wspomniane 1.30 m. Ryby tam powinny być nie tylko większe ale i mniej ostrożne.

Widok na łowisko komercyjne w Bolechowie






 

Dlaczego blog?

Ponieważ lubię się dzielić swoim doświadczeniem. Nie chcę to czego się nauczyłem zabrać kiedyś ze sobą do grobu. "Sprzedawanie" nabytej wiedzy sprawia mi po prostu przyjemność. 
Ktoś kiedyś powiedział, że: "nawet najlepsza i najdroższa zanęta źle dobrana, a  przede wszystkim źle podana w łowisko na nic nam się nie przyda".
Zdanie te oddaje sens i cel, który sobie postawiłem tworząc tego spławikowo-wyczynowego bloga. To, że wyczynowy nie oznacza bynajmniej, że blog skierowany jest tylko i wyłącznie do wędkarzy biorących udział w zawodach wędkarskich. Nie! ci właśnie mają już jako takie pojęcie na ten temat. O wiele bardziej chciałbym aby służył pomocą początkującym amatorom spławika, by  ustrzegli się popełniania podstawowych błędów w technice nęcenia i łowienia, które mogły by ich skutecznie zniechęcić do wędkarstwa w sensie stricte. Poruszę tematy nie tylko nęcenia, ale i wyczynowego sprzętu, budowy zestawów itp. Zostawiam sobie możliwość brylowania w tematach. Wszystko jednak będzie w klimacie zawodniczo-wyczynowym.

Na imię mam Piotr, wyczynowo wędkuję od 12 lat. Myślę, że to wystarczający staż aby pozwolic sobie na lekko mentorski ton, który nota bene mam w swojej naturze :) Przez te lata nie przespałem wielu nocy, do wody wrzuciłem wystarczająco za dużo pieniedzy aby dojść do kilku bardzo prostych zasad, od choćby do tej, że to nie kasa łowi a wędkarz z głową!
Żeby blog nie był czysto teoretyczny, chcialbym aby miał on formę dziennika treningowego, w którym opisywałby swoje treningi, bądź zawody wędkarskie i omawiał postawione i realizowane na nich cele. Myślę, że ten sposób przekazu, opatrzony zdjęciami, rysunkami czy też czasami filmami video będą bardziej do was  przemawiać niż suche porady.
Pozdrawiam potencjalnych czytelników i zapraszam do wspólnej nauki i  przygody!